– Tutaj mieszkałam. Grodzka 36a, mieszkania 8, na samej górze – mówi Beata Kozidrak, której stare zdjęcia od kilku dni spoglądają na przechodniów z okien kamienicy na lubelskim Starym Mieście. – Tu odbywały się różne koncerty, mnóstwo się działo i ja tutaj zawsze siedziałam i patrzyłam z góry. Miałam najlepszą miejscówkę.
Wybłagany balet, wyproszony śpiew
Mała Beata nie od razu zafascynowała się śpiewem. – Na początku interesował mnie balet – przyznaje wokalistka. – Mój brat chodził tutaj do liceum plastycznego i przychodził do mnie z gitarą. Męczył mnie cały czas, żebym zaczęła jednak śpiewać, a nie tańczyć. Ja prosiłam, że chcę tańczyć, a moi rodzice mówili, że nie. Więc Jarek przychodził do rodziców i wybłagał ich, żeby pozwolili mi chodzić na Zamek do ogniska baletowego. To był mój świat. Stąd tam i z powrotem.
Pierwsze kroki z mikrofonem
– Centrum Kultury to kiedyś był LDK. Właśnie tam we troje podjęliśmy decyzję, że będziemy ze sobą śpiewali – wspomina Andrzej Pietras, który z Beatą i jej bratem był w pierwszym składzie zespołu, a do dziś jest jego menedżerem. – Na następny dzień mieliśmy pierwsze próby u Beaty w domu, na Ponikwodzie. Pamiętam, bo wtedy się przeprowadziliście na Ponikwodę. Tam były pierwsze próby, doszli dodatkowi muzycy i już się rozpoczęło.